Słuchaj syna swego
7 października, 2012 Dodaj komentarz
Pewnego dnia Grzesio otrzymał od swojego syna – Jacka – iPoda.
Z początku okazał nieufność do prezentu.
Generalnie uważał nowe technologie, poniekąd użyteczne, za zbyt drogie. Słuchawki wypadały z uszu, co doprowadzało go do pasji tudzież wulgarnych komentarzy odnośnie firmy Apple, zatrudniającej kadrę pozbawioną podstawowego pojęcia o budowie ludzkiej małżowiny.
Prowadził wywody dotyczące plików MP3 – zapisów podrzędnej jakości, ubliżających jego wyrafinowanym gustom. Zainicjował, nagle, zaciekły atak na piractwo internetowe za rozpowszechnianie partyzanckich, lipnych kopii płytek kompaktowych. Wyrażał sympatię dla pokrzywdzonych, obdartych z dochodów artystów: został, ni stąd ni zowąd, ich fanatycznym rzecznikiem.
Jacek wskazał na fakt ściągania przez ojca, z różnych portali, książek w formacie PDF, bynajmniej nie zdefiniowanych przez autorów mianem „bezpłatnych”. Słowem, podkreślał hipokryzję starego względem nielegalnych nagrań.
Bezczelne uwagi gołowąsa roznieciły furię Grzesia: przecież to czysty absurd porównywać literaturę z piosenkami! Poza tym, nie przystoi tak podstępnie atakować rodziciela, wyłuszczającego racjonalne argumenty! Wiek napawa doświadczeniem – nawet w kwestiach najświeższych trendów! Młokosy powinny ustępować, nie zaś mędrkować!
Jacek wyjechał z powrotem na uczelnię, zniesmaczony obrotem wydarzeń: zamiast wybuchnąć radością, tata wygłosił bezsensowny wykład.
Tymczasem Grzesio, po kryjomu, przeszperał kwestię wypadających z uszu wtyków na forach sieciowych. Po intensywnej lekturze wynurzeń osobników z podobnymi obstrukcjami, zakupił słuchawki douszne nagłowne marki Sennheiser, zalecane przez internautów.
Wpierw przetestował je w domu, potrząsając łbem na wszystkie strony: tkwiły w miejscu niczym przyklejone. Potem pojechał na bulwar, gdzie po zmontowaniu aparatury ruszył z kopyta na przechadzkę…
Ocean, słońce, wiatr i… muzyka! Akompaniament nut zrewolucjonizował postrzeganie otaczającej rzeczywistości. Świat uległ magicznej, pozytywnej transformacji: znienacka pokochał wszystkich ludzi; uśmiechał się miło do spacerowiczów; maszerował żwawiej niż zazwyczaj, podrasowany energią taktów. Pokonał szmat drogi – powrót do samochodu przedstawiał problem.
Pragnął podzielić się eksperiencją z facetami jego generacji, potencjalnie uprzedzonych do iPodów (jak Grzesio z początku) – każdy leciwy gość powinien zakosztować przyjemności rytmicznej wędrówki. „Dalej, panowie! Nie gadajta, ino zakładajta te grajki! W uchy wsydź i idź!”
Nie będziem gaworzyć!
Nie będziem się srożyć!
Wymówek wręcz szkoda
Gdy dają iPoda!Te grajki, panowie,
To tylko na zdrowie!
Więc dziarsko je bierzta
I uszy nacieszta.Wgraj Manaam, Niemena,
I Budkę Suflera;
Big Cyca, Ich Troje,
Bitelsów i Dodę.Coś Dorsów, Lombarda,
Bajora, Mozarta;
Depeszmołd, Mazowsze
I co tam najnowsze.Nic ino nie gada
Gdy z uszy wypada!
Gdy wtyk jest lichawy
Niech zmienia słuchawy.Nagłowne douszne –
Te właśnie są słuszne:
Słuchawki, panowie,
Z obręczą na głowie.Pieniądze zaróbta,
Hedfony se kupta,
iPody składajta
I w świat wyruszajta.Nic tam nie mamródźta,
Na pole wychódźta!
Wcale się nie bójta,
Lecz chyżo wędrójta!Ze uch nie wyskoczy,
Muzyką zamroczy,
Da siły, odmłodzi
I duszy dogodzi!Przeboje ci walą,
Laseczki się palą:
Brat Pitt tu zasuwa
I oczy przykuwa!Fajowo, weselej,
Tak raźniej i śmielej!
Świat tańczy i śpiewa,
Miłością zalewa!
Podekscytowany, wysłał SMS-a do Jacka. Wielce podziękował za fantastyczny podarunek, przysięgając jednocześnie, że nigdy więcej nie zignoruje synowskich sugestii.
Najbardziej imponował fenomenalny przyrost wigoru: przebieżka wokół globu nie sprawiała wrażenia przesadnie męczącej. Nie miał zielonego pojęcia, z czego wynikało zaiste nielogiczne spotęgowanie sił: ani nagle nie urósł, ani nic nadzwyczajnego nie zjadł, ani nie zażył kokainy, lecz czuł moc Arnolda Schwarzeneggera. Podejrzewał neuroprzekaźniki: tańcowały na synapsach mózgowych, pobudzając członki do wyrywania stylem komandosa.
Spozierał zawadiacko na dziewczyny, zagadując łobuzersko: „Hello baby!”. Próbował mamrotać „baby” z amerykańskim bajerem: ćwiczył rozwlekanie pierwszej sylaby, zakańczając wyraz błyskawicznym klapnięciem warg – literka „e” praktycznie zanikała. Niby niechlujny pewniacha: BAAAAA-jbe.
Powyższe sceny malowała wyobraźnia Grzesia. Po prawdzie, miał pietra nie lada wypalić „babe” do przygodnej niewiasty. Chuligańska minka też widniała raptem w marzeniach. Wszakże nie należał do prymitywów, uwodzących podlotki obleśnymi metodami!
Oczywiście, gdyby jedna z lasek podeszła, jęła kokietować – wręcz błagać o względy – wówczas on, dżentelmen, nie przegoniłby niebogi. Sytuacja nakazałaby ton delikatności, salonowy takt, dyskretne zasygnalizowanie przystępności. Natomiast bezceremonialne (wulgarne!) zahaczanie młódek na ulicy raziło niekompatybilnością z jego manierami.
BAAAAAjbe… Awanturnicza fizjonomia… Zuchwałe oczka… Kolczyk w uszku… No dlaczego takim nie był?! Dlaczego natura wtłamsiła w ułożenie, przyzwoitość, lękliwość, sklecając wzorowego lalusia?! Stwórca powinien, dla chętnych, zapewnić opcję wylinki – zrzucenia skorupy subtelności, przepoczwarzenia w szarmanckiego, brawurowego rycerza! Niewybaczalny błąd kreacji! Dokolutka krzyczący powab, krew wrze pożądaniem, zaś on skażony genami ostrożności, przeklętej galanterii! Nieprzyzwoite! Niesprawiedliwe!
Suwenir od Jacka przeprofilował spojrzenie Grzesia na świat i siebie samego. Ewidentnie spudłował z opinią dotyczącą iPodów. Trzeba wysłuchiwać latorośli – nie wszczynać pyskówek, podbudowujących osobiste ego. Wypada przynajmniej zasmakować bieżących gadżetów – nie z góry siać oracje na temat pustoty smarkaterii.
Ostatecznie, udawanie wiedzy o niezaznanym graniczy z psychozą na tle urojeń.
Młodzi, z reguły, lekceważą seniorów, aczkolwiek wczorajsze niekoniecznie jest gorsze, a niejednokrotnie dużo lepsze. Wytarty, trafny dogmat: jeżeli synowie zawczasu braliby do serca pouczenia ojców, sięgnęliby poza przeciętne horyzonty. Dzięki iPodowi odkrył alternatywną rację: nowoczesne nie gryzie, ale dostarcza odmiennych emocji, często komfortu.
Czyż nie pamięta okresu studenckiego, kiedy usiłował podbić świat? Czy nie kicał w ekstazie po wypuszczeniu na rynek pierwszego magnetofonu kasetowego, wyprodukowanego w Polsce na licencji Grundiga? Posiadanie przenośnego sprzętu audio stanowiło nie lada fanfaronadę w erze komunizmu.
Na bieszczadzkich szlakach, w trakcie wspinaczki, ferajna truchtała pod przygrywkę przebojów lat 80. Oprócz plecaka ze śpiworem, Grzesio taszczył dudniącego Grundiga na rękach. Targali także pudło baterii o ciężarze sztangi. Wszyscy byli jednak wniebowzięci, bowiem nie przyszło im dźwigać 8-kilowego, szpulowego ZK-140T ze zwojami taśm.
Na marginesie, ZK-140T prezentował cacko tranzystorowe, w porównaniu z lampowym ZK-140, który musiał się rozgrzać niby chałupa w zimie, zanim coś zarzępolił. Na wycieczki zabierano więc lżejszą, ramantyczniejszą gitarę.
Nie sposób skonfrontować krowiastych maszyn z ważącą parę deko kostką iPoda, zawierającą setki nagrań.
Gdyby dzieci zawsze słuchali rodziców, wygasłby postęp: ot co! Łazilibyśmy kretyńsko z Grundigami pod pachami!
Zaczął odgrzebywać rady dane mu (zazwyczaj powściągliwie, w odpowiednim kontekście) przez Jacka a propos: garderoby (polityka oszczędnościowa Grzesia przywiodła go do wyglądu nędzarza); społecznościowych serwisów internetowych (czyniących człowieka zauważalnym w obecnych czasach – inaczej znika jak kamfora); wątkach poruszanych w toku rozmów towarzyskich (bezustanne ględzenie o pracy bądź filmach dokumentalnych rozsierdzi najcierpliwszych z najwytrzymalszych); zalet blogowania (gryzmolenie w ukryciu nikogo nie zainspiruje)…
Ojcowie kochają synów i vice versa: obie strony życzą sobie sukcesów. Tatusiowie są przezorni, juniorzy spontaniczni: istnieje biologiczny balans pomiędzy przeciwstawnymi temperamentami.
Nie ulega bez reszty dowolnej wskazówce chłopaka – selekcjonuje z podszeptów to czy owo dla samej frajdy (oraz na okazję odstawiania erudyty później przed kumplami w robocie), według poniższej mądrości Jacka:
Przestań analizować tylko zacznij doświadczać – cokolwiek.
Gdy nie pasuje, eksperymentuj z innymi rzeczami.Oto słowo syna
BAAAAjbe…
Publikacja umieszczona w kategorii OJCOSTWO | Format PDF (0.7 MB) – pobierz