Buty nie do zdarcia
Świat się walił! Ktoś, coś występowało przeciwko grzesiowemu pragnieniu upgrade’u sprzętu treningowego! Huragany trendów rozpraszały pospolitość, gdy on biedny, zacofany, wieśniacki, nieodświeżony sterczał z girami wetkniętymi w archaiczne trepy. Dokładał starań gargantuicznych w celu zajechania upartych trampków: latał po wertepach; zdobywał szczyty górskie; broczył przez kałuże; baraszkował w śniegu; pedałował na rowerze; odwiedzał regularnie fitness klub; spacerował kilometrami; tupał; skakał; kopał piłkę. Mieli sklecić pepegi, natomiast wyprodukowali pancerne buciory, aby naiwnemu klientowi zatruć resztę i tak marnego żywota – aby człowiek cierpiał wstyd niemodnej egzystencji wśród potoków szyderstw, walących z rechoczących ust uaktualnionych farciarzy, którzy zakupili towar lepszy, przeto ulegający zaprogramowanej dezintegracji. Cholerne Chińczyki oszalały i zmajstrowały bubel nad bublami – bubelinardo, bubelissimo, bubello di tutti bubelli – wtłaczający nabywcę w wieczną depresję stylowego marazmu, zaś całe populacje w skrajną biedę wskutek topnienia PKB. Czytaj dalej