Językoznawstwo (Część III)
31 lipca, 2018 Dodaj komentarz
Tumult w izbie przyjęć nie ustawał. Co rusz ktoś potrącał aparat ultrasonograficzny poprzez brudnawą kotarę. Krowiasty dzwonek telefonu jazgotał wściekle – nikt nie podnosił słuchawki. Położna wrzeszczała na wyjącą z bólu pacjentkę. Inna siostra szczekała polecenia odwiedzającym, chandryczącym się o coś. Jednak coraz słabiej docierały do niego odgłosy spoza małego boksu, roztapiane w cieple emanowanym przez jego nową mamę. Chciał tak tkwić w nieskończoność, obcując w milczeniu z istotą, wydającą się dogłębnie pojmować szalone realia, które nim miotały, a zarazem z góry rozgrzeszać go za to, jak go te realia wyrzeźbiły. Czuł – nie pojmował – że tak właśnie było: oto przypadkowa sisi z township’u posiadała moc kojącą. Tymczasem on, pan i władca chwili, miał niebawem dobić czarną anielicę makabrycznym oznajmieniem – zdruzgotać resztki jej już pogruchotanego świata i odebrać chociażby pociechę, wynikającą z naturalnego daru macierzyństwa: „Dziecko nie żyje. Koniec, kropka, do widzenia, wracaj do Nyangi. I am sorry.”.