Sztuka wojny
19 lutego, 2015 Dodaj komentarz
Tata był Grzesia herosem, nieskazitelnym wzorem manier tudzież idei. Cokolwiek powiedział bądź uczynił, synek albo wiernie powtarzał, albo wchłaniał jako absolutną matrycę światopoglądową.
Zamiast używać wulgaryzmów w formie przecinków, ojciec zakrapiał wywody słowem „rozumiesz”: „Sytuacja wymaga analizy, rozumiesz.”; „Nie potrafię, rozumiesz, natychmiast przyjechać. Muszę wpierw zatankować, rozumiesz.”. Paradoksalnie, pomimo niejako indagującego charakteru frazy, zdania wcale nie brzmiały pytająco, lecz wręcz odwrotnie – oznajmiały fakty, podkreślając zero negocjacyjnych szans rozmówcy.
Grzesio kopiował nutę i fizjonomię starego, gdy na podwórku bawił się z dziećmi w piaskownicy. Przybierając poważną minkę, cedził: „Zrobimy babeczkę, rozumiesz.”; „Kopiesz, rozumiesz, za mocno. Złamiesz łopatkę, rozumiesz.”. Narzucanie akceptacji zgrabnym zwrotem imponowało malcowi – wszak gaworzył w stylu stanowczego gościa!